Nasze dzieci rozmawiają z otchłanią.
Z ciemną studnią, w której odbija się echem ich własny głos
W najnowszej książce Pokolenie lęku psycholog społeczny Jonathan Haidt udowadnia, że dając dzieciom do ręki smartfon, sprowadzamy na nie śmiertelne niebezpieczeństwo.
Od 2010 roku wzrasta dramatycznie liczba zaburzeń psychicznych, prób samobójczych i samookaleczeń wśród nastolatków. Pogłębia się depresja i poczucie bezsensu życia. Smartfon kreuje wokół dzieci sztuczny świat, w którym nie mogą się prawidłowo rozwijać. W tym świecie nie pozwala się dzieciom na „ucieleśniony” kontakt z rzeczywistością. Relacja z otoczeniem ogranicza się do wzroku i języka. To upośledza proces uczenia się życia. W świecie wirtualnym nie komunikujemy się ze sobą w tym samym czasie. Informacja zwrotna jest opóźniona i przekazywana w upośledzony sposób - przez emotikonki, skróty, symbole. To nie pozwala rozwijać normalnych relacji międzyludzkich. W świecie realnym nie da się rozmawiać z wieloma osobami naraz. Komunikacja jeden do wielu powoduje ciągle rozproszenie, niemożność skupienia się na konkretnej osobie i jej potrzebach. Wystawia na niespotykane nigdzie indziej hejterskie ataki przypadkowych osób. Internet całkiem inaczej ustawia nasze relacje z przyjaciółmi i bliskimi. Tradycyjnie, aby wejść do grupy, nawiązać relację, trzeba było sporo zainwestować - czasu i energii. Zerwanie z grupą w realu również nie jest proste. Wysoki koszt zbudowania relacji zniechęcał do tego. Inaczej jest w świecie wirtualnym. I wejście, i wyjście z relacji jest tam dziecinnie proste. Zaproszenie łatwo wysłać i łatwo cofnąć. Można kogoś natychmiast zablokować. Relacje z bezcennych stały się śmiesznie tanie.
Świat wirtualny jest tak inny od realnego, że wychowywanie w nim dzieci przypomina wychowywanie ich na Marsie. Skutki tego są opłakane. Katastrofa w zakresie zdrowia mentalnego młodego pokolenia nie współwystępuje z upowszechnieniem smartfonów, ale jest przez nie spowodowana. Kamienie milowe w rozwoju technologii są kamieniami, które przywiązujemy do szyi naszych dzieci. Straszny jest los dzieci, których dzieciństwo zamiast na bieganiu opiera się na surfowaniu. Zawsze czują się gorsze, porównywane z niedoścignionym, bo nieistniejącym ideałem.
A może zamiast prezentów w postaci wypasionego iPhone`a raczej stara Nokia - prosty telefon, z którego można zadzwonić do najbliższych. Smartfon jest jak igła, która podaje cyfrową dopaminą 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu.
Za pięćdziesiąt lat na ośmiolatka ze smartfonem będziemy patrzeć jak na lekarza w reklamie papierosów. Nie dowierzając, że można być tak głupim.
Niestety, dla naszych dzieci może być już za późno.
Na podstawie artykułu Marcina Matczaka “Gazeta Wyborcza” 13-14 kwietnia 2024.
59-700 Bolesławiec
ul. Mikołaja Brody 12